Jednym z podstawowych obowiązków notariusza jest informowanie swoich klientów na temat konsekwencji ponoszonych w ramach składanych przez nich dokumentów. Aby to zobrazować, warto przytoczyć jedną z ostatnich sytuacji: klient zawarł ze umowę o sprzedaży nieruchomości z pewną firmą. Pięć rat znalazło się na jego koncie, jednak kolejnych, z określonych przyczyn, firma nie mogła wypłacić. Rozwiązano umowę oraz spisano akt notarialny, dzięki któremu klient uzyskał dług oraz hipotekę na nieruchomości podczas gdy firma zrezygnowała z płatności. Po wypełnieniu wszystkich formalności firma ogłosiła koniec swojej działalności. Chociaż klient znajdował się już w księdze wieczystej, sąd nie mógł tego uznać, gdyż upadłość firmy zdecydowanie ograniczyła jego możliwości do ubiegania się o swoje prawa. Jedyne, co można było zrobić, to powrócić do pierwotnego stanu sytuacji, dedykując wszystkie dokumenty firmie, jako że to właśnie ona przez cały czas była właścicielem nieruchomości. Klient, ze względu na brak wcześniejszych informacji na ten temat, podał swojego notariusza do sądu, ubiegając się o odszkodowanie, ujmujące między innymi straty ze sprzedaży oraz koszty usług notariusza.
Jak okazało się, sąd przychylił się do jej wniosku, zgadzając się z tym, że cała wina leży po stronie notariusza. Jego obowiązkiem było uzupełnienie się na określoną kwotę – jeżeli jest ona mniejsza niż wartość szkody, jest on za nią jak najbardziej odpowiedzialny. W tej sytuacji tak jednak nie było. Sąd wziął jedynie pod uwagę wniosek zgłoszony przez klienta, który, jako osoba poszkodowana, po prostu domagał się pokrycia swoich strat, to jest kosztów i opłat notarialnych. Sprawa została oddana do ponownego przeanalizowania i rozpatrzenia. To, że notariusz popełnił błędy, miało na pewno wpływ na ogłoszenie upadku przez firmę oraz ograniczenie możliwości przeniesienia własności nieruchomości, przez co poszkodowanym stał się przede wszystkim jego klient. Według sądu, jedynym racjonalnym rozwiązaniem w takiej sytuacji byłoby sporządzenie bardziej szczegółowej umowy, opierającej się na odniesieniu się do potrzeb i preferencji klienta i firmy. Wtedy klient wciąż posiadałby swoją nieruchomość, jako że przeniesienie własności odbywałoby się w oparciu o zdecydowanie inne zasady. Co więcej, podczas całego procesu nie ustalono wartości szkody oraz wniosku dochodowego klienta – informacje na ten temat pozostają wciąż do wyjaśnienia, co zdecydowanie wydłuża całą sprawę w sądzie.
Komentarze (0)